niedziela, 27 grudnia 2015

3. Siedem Sióstr

 Lot się dłużył, ale przecież nie mógł trwać wiecznie. W końcu wstałam, wyprostowałam nogi, zabrałam torbę i jak najszybciej udałam się ku wyjściu, w celu uniknięcia spojrzenia Malfoya. Idąc nie starałam się zachować miłej twarzy. Musiałam im powiedzieć o ich śmierci. Tylko samobójstwo było moim sekretem. 
 Zauważyłam ich. Cztery rude czupryny i jedna czarna. Wszyscy ubrani w mugolskie stroje, rozglądali się. Nagle Ginny zauważyła mnie i szturchnęła matkę. Podeszłam do nich szybko starając się nie płakać, nie chciałam wyjść na tak słabą jaka byłam. Mieli ucieszone miny, ale gdy podeszłam bliżej tylko pani Weasley ją zachowała.

- Hermiono! Jak ci minęła podróż, złotko?


 Nie wiedziałam co powiedzieć, nagle podszedł do mnie Harry, objął mnie i patrzył się w moje oczy smutny.


- Nie żyją, prawda? - szepnął.


Pokręciłam głową i wtuliłam się w Wybrańca szlochając. Ronowi chyba zrobiło się głupio, że jako mój chłopak nie zrobił tego pierwszy.


- Hermiono ja...


Spojrzałam na Weasleya niechętnie, ale on zrozumiał, że też ma mnie przytulić. Zaraz po nim dołączyła jego siostra i rodzice. W oddali zauważyłam chłopaka z jasną czupryną patrzącego w moją stronę.




 Czas mijał. Musiałam się nimi nacieszyć. W Proroku wspominano o kolejnych, złapanych śmierciożercach, którzy próbowali uciekać teleportacją lub przemknąć się mugolskim transportem. Ministerstwa Magii we wszystkich państwach zakazały teleportacji do czasu złapania wszystkich powiązanych z Voldemortem. Na lotniskach i granicach państw stali aurorzy. Dlatego byłąm skazana na powrót z Malfoyem. On sam nie był poszukiwany. Harry wystąpił za nim w sądzie. Ślizgon nawet mu nie podziękował. 


 W końcu nadszedł ten dzień, Harry, Ron i Ginny poszli grać w quidditcha nad łąką obok, pani Weasley odwiedziła George'a, jej mąż był w pracy. Zostawiłam kartkę "poszłam się przejść". Miałam długą drogę do tego miejsca. Dotarłam pieszo do drogi i wystawiłam prawą rękę, trzymając różdżkę.


 Błędny Rycerz.


Drzwi otworzył mi uśmiechnięty Stan Shunpike.

- Witam w imieniu zalogi Błędnego Rycerza, nadzwyczajnego środka trans...
- Poproszę do Eastbourne*, ile będzie? - przerwałam dość niegrzecznie, ale nie mogłam tracić czasu.
- Hmm, to daleko. 15 galeonów przynajmniej - widać, że był zdenerwowany - nie dokończył swojej formułki.
 Wręczyłam mu 20 galeonów.
- Rozumiem, że chce panienka gorącą czekoladę, szczoteczkę do zębów i podwójne łóżko?
- Nie. Chcę szybkiego przyjazdu.


  Po 2 godzinach byłam na miejscu. Kierowcę naprawdę zmotywowało dodatkowe 5 galeonów.

Byłam tu kiedyś z rodzicami. Idealnie znałam drogę do celu. Seven Sisters**. Piękne miejsce.
Wysokie klify. Wymarzona śmierć. Stanęłam nad przepaścią z widokiem na Kanał La Manche. Podobny widok jak w Australii. Idealnie.
 Wszyscy już pewnie wrócili do Nory i czekają na mój powrót. Pochyliłam się do przodu i zaczęłam spadać. Dziwne uczucie. Ulatują ci wszystkie wspomnienia. W ciągu kilku sekund przeżywasz swoje życie na nowo. Zaraz to wszystko się skończy. Ból się skończy. Zamykam oczy a wszystko dzieje się tak wolno, jak film w spowolnionym tempie. Czuję, że to już blisko. 

Przepraszam szepczę.


A gdzieś w oddali słyszę krzyk. 


"Wingardium Leviosa"




Przepraszam za moją długą przerwę, ale dużo się działo i brak weny mnie dopadł.


*Miejscowość istnieje naprawdę

** Są to klify w tej miejscowości. Kliknijcie tutaj.

piątek, 13 listopada 2015

Nic nieznaczący zeszyt

Moja ręka zacisnęła się na skórzanej okładce. Wyciągnąłem ostrożnie zeszyt aby coś przypadkiem nie wypadło z torby i nie obudziło Granger. Rozsiadłem się wygodnie na miejscu i rozpocząłem "lekturę". To był pamiętnik. Pamiętnik. Szlama prowadziła pamiętnik. Zapowiadało się co raz ciekawiej. Rozpoczynał się datą 5.08.1995 r. Pisała o tym jak Potter dotarł do Zakonu Feniksa. O jego rozprawie, matce Weasleya, która wystraszyła się bogina. Po kilkunastu kartkach dotarłem do opisu powstania Gwardii Dumbledora i zapisach w gospodzie Pod Świńskim Łbem, dowiedziałem się czemu tego olbrzyma nie było w Hogwarcie i kim był ten obrzydliwy potwór Graup podczas bitwy. Zaciekawiły mnie również wizje Złotego Dziecka. Korki z eliksirów tak? Często były dopiski o mnie. Oczywiście nie zbyt przyjemne. Najdłuższa taka wzmianka dotyczyła upadku GD, nie wiedziałem nawet, że Panna-Zawsze-Idealna zna takie słowa. Dokładnie opisała wydarzenie w Departamencie Tajemnic, Bellatrix skazała "Wąchacza" na nietypową śmierć.
 Dużo poświęciła również szóstemu rokowi. Delikatnie się uśmiechnąłem na wspomnienie o twarzy Pottera we krwi - mojego dzieła. Wielka szkoda, że moja głupia ciotka musiała go znaleźć w tym pociągu. Książe Półkrwi. Setcumsempra. Bardzo dobrze pamiętałem ból po tym zaklęciu. Wybraniec był sprytniejszy niż myślałem, domyślił się prawie wszystkiego o moim zadaniu. Mapa Huncwotów? To dzięki niej mnie śledził? Horkruksy. Ten termin znałem. Czarny Pan kiedyś próbował mnie namówić na rozszczepienie duszy. Na szczęście, przez tracenie swoich własnych, zapomniał o tej propozycji. Do takiego czynu nigdy bym się nie posunął.
 Mdliło mnie gdy użalała się nad związkiem Weasleya z Brown a co dopiero gdy mówiła o swoich uczuciach do niego. Opis śmierci Dumbledora znałem sam doskonale, a jej był, szczerze, nawet wybrakowany - Potter nie powiedział jej wszystkiego. R.A.B. Znałem go z opowieści matki. Pamiętnik był często "aktualizowany", prawie jak dziennik, ale przecież życie Golden Trio było takie ciekawe i zasługiwało na codzienną notkę. Dopiero gdy wybrali się na poszukiwanie pozostałych części duszy Tego, Którego Imienia Nie Wolno Było Wymawiać notki stały się krótsze i ich ilość zmalała. Po, tym razem, długim wpisie o pokonaniu wroga nastąpiła duża luka. Kolejny, a zarazem ostatni, "rozdział" był inny. Nie pasujący do jej stylu pisania, do którego zdążyłem się już przyzwyczaić.


 6.05.1998 r.




Jestem w Australii - państwie, w którym zaznałam więcej bólu niż kiedykolwiek.

 Nazywam się Hermiona Granger, nigdy tego nie napisałam, ale czy ważne jest jak się nazywam?
 Jest to jedyny wpis, w którym użyję swojego imienia, nie jest mi potrzebne. Ten, z pozoru, nic nieznaczący zeszyt zawiera więcej uczuć niż zaznał ode mnie Ronald Bilius Weasley, niż wiedział Harry James Potter.
Ta krótka notka potrzebuje tak naprawdę jednego słowa by ją opisać - "koniec".





 Nie zwróciłem nawet uwagi na to, że nigdy nie wspomniała o swoim imieniu. Bardziej zdziwiło mnie to, że była tak lekkomyślna. Gdybym znalazł ten zeszyt choćby kilka miesięcy temu śmierciożercy mieliby dużą przewagę. Większą przewagę. Wiedzielibyśmy gdzie ukrywa się Golden Trio, którego horkruksa namierzyli. Ten, jak sama wspomniała, nic nieznaczący zeszyt mógł tyle zmienić, tyle ujawnić. Czy Granger zdawała sobie z tego sprawę?

 "Koniec". Domyśliłem się, że nie ma zamiaru prowadzić już pamiętnika. Nie przejmowałem się losem Granger, lecz moja ciekawska natura chciała wiedzieć co takiego miało miejsce w Australii.
Minęły już dwie godziny - niedługo się pewnie obudzi. Nic nieznaczący zeszyt powędrował na swoje miejsce - do torebki dziewczyny.



 



 Obudziłam się widząc Malfoya - nadal tu jest, to znaczy, że kłótnia z nim nie należała do mojego snu. Czytał Proroka, pewnie z nudów, od kilku dni był pełny artykułów o Harrym - na pewno go to nie interesowało. Wyjęłam szczotkę z torby przeczesując moje, i tak odwiecznie skołtunione, włosy. Blondyn zlustrował mnie wzrokiem nic nie mówiąc. Spojrzałam na zegarek - jeszcze 12 godzin lotu.

Żałowałam, że nie przespałam całej podróży - dzięki temu mogłabym się odgonić od złych wspomnień. Niestety, przyzwyczaiłam się już do nieprzespanych nocy przez pisanie prac w Hogwarcie oraz poprawiania eseji chłopaków. Po tych niecałych trzech godzinach lotu była już wyspana i nie było mowy o ponownym odpłynięciu do krainy Morfeusza.



wtorek, 3 listopada 2015

1. Pechowy lot

 Hermiona była pogrążona we własnych myślach. Nie zauważyła nawet, gdy po kontroli dokumentów i bezpieczeństwa znalazła się w poczekalni. Stanęła więc obok dużego okna budynku. Szybko zleciało jej również 15 minut czekania i usłyszała mechaniczny, kobiecy głos wywołujący pasażerów jej lotu. Nieprzytomnie weszła na pokład i usiadła na wyznaczonym miejscu. Nie popatrzyła się nawet obok kogo spędzi resztę podróży. Gdyby nie ten "ktoś" nie wiedziała by tego do końca lotu. Głos "ktosia" gwałtownie wyrwał ją z własnej rzeczywistości.
- Granger? Ja pierdolę tylko nie ta szlama!
 Hermionie zrobiło się słabo.To nie mógł być on. Nie on. Wszyscy, tylko nie Draco Malfoy. Była na granicy samobójstwa a dodatkowo musiała spędzić 15 godzin z Ślizgonem, który potrafił szybko doprowadzić ją do płaczu. 
- Jezu nie..                                                                                                                                                                                                
   Nie wiedziała co powiedzieć. Co on tu robił? Czy mógł zabić jej rodziców? Zatkało ją. Strata rodziców, załamanie, depresja, samobójstwo, obmyślanie pożegnania z przyjaciółmi. Czy on zawsze musi pojawić się w tym najgorszym momencie?  
- Rozumiem Granger, że dla ciebie jestem Bogiem, ale bez przesady!
  Szatynka, pomimo swojego stanu, postanowiła grać tą upartą, zaciętą Gryfonkę, którą znano z Hogwartu. Nie mogła przecież okazać mu swojego załamania.
- Malfoy? Co ty tu robisz? Wiem, że twój ojciec jest dla ciebie autorytetem, ale chyba nie chcesz skończyć w więzieniu jak on?
Pasażerowie odwrócili się zdziwieni i skierowali wzrok na dwójkę kłócących się, którzy, chociaż mieli ochotę się pozabijać, zreflektowali się i ściszyli ton.
- Nie pozwalaj sobie Granger. Obiecuję, że jak tylko ten samolot wyląduje będziesz martwa
- Słynny arystokrata Draco Malfoy liczy, że mnie pokona? Uważaj, bo się przestraszę
- Przez 6 lat podlizywałaś się nauczycielom.Nie dasz rady Granger. Nie wiesz nic o prawdziwych walkach i pojedynkach
- Dosyć tego. Jesteś obrzydliwym mordercą i nie mam zamiaru z tobą dyskutować. Radzę ci się przymknąć, bo w okół nas jest mnóstwo mugoli. Proponuję nie zwracać na siebie uwagi
Dziewczynie było słabo. Szybko wytarła pojedynczą łzę na myśl o jej rodzicach. Chciała zapomnienia, odprężenia i odgrodzenia się od ludzi w okół, szczególnie pasażera obok. Taką chwilową możliwością był sen.
                                                          ***
"No nie! Ona serio kurwa zasnęła?" - Draco Malfoy był mocno zdenerwowany. Co ta Granger tu robiła? Miał ważne sprawy na głowie a tu jeszcze na dodatek ona. Odkąd Czarny Pan poległ a jego rodzice trafili do Azkabanu musiał się pilnować. Nie miał zamiaru jej zabijać czy z nią walczyć. W brew sobie musiał przyznać, że Gryfonka była utalentowaną czarownicą. Jednak małe tortury nikomu nie zaszkodzą, prawda? Przynajmniej zmniejszyłby ilość tej brudnej, szlamowatej krwi płynącej w jej żyłach. Co ona tu robiła? Płakała? Zauważył, że ma podkrążone oczy. Stop! Czemu on się zamartwia tą mugolaczką? Draco już chciał wyjąć z torby tego szmatławca - Proroka Codziennego, który miał tylko zająć mu kawałek podróży gdy nagle zauważył  wystający, kusząco wyglądający zeszyt ze skórzanej torebki Granger.

 Cześć kochani! Wybaczcie, że taki krótki rozdział, ale ten moment tak idealnie pasował na zakończenie :) Cieszcie się, że tak szybko, miał być za 2 tygodnie, ale wena mnie naszła :D! Z góry mówię, że potrzebuję bety abyście nie musieli męczyć się z błędami.  Proszę bardzo o komentarze ;) Do zobaczenia :*
Nelimay
https://www.wattpad.com/181466141-dramione-new-future-1-pechowy-lot - wersja na wattpada

piątek, 30 października 2015

Prolog - Życie jest żałosne

Życie jest żałosne. Pełne smutków, przygnębień, depresji i zła. Dane nam chwile radości są tylko pozorami, istnieją po to aby zalała je fala rozpaczy. Mają nas tylko utrzymać przy życiu, aby nieszczęście miało czas nas męczyć. Takie jest życie.
                                                          ***
  Hermiona siedziała na mokrym piasku, wpatrując się w ocean. W ręku miętosiła szarobrązowy kamyk, jedyną rzecz która dotrzymywała jej towarzystwa. Jej kasztanowe loki oplatały drobną twarz. Już ich nie ma. Nie ma ich. Nie żyją. Przyleciała do Australii kilkanaście godzin wcześniej. Trafiła na pogrzeb, skromny pogrzeb. Przystanęła na chwile, aby uczcić minutą ciszy zmarłych. Dopóki nie usłyszała szlochania kobiety obok.
 "Mieliśmy tak mało czasu na lepsze poznanie się. Jedno wiem jednak na pewno, Grangerowie byli cudownymi ludźmi."
                                                            ***
 Rzuciła zagrzany w jej dłoniach kamyk w wodę, utopiła jedynego towarzysza w tych chwilach. To już nie miało sensu. Wygrali wojnę, zabili Voldemorta. Szkoda, że rodzice Hermiony jej nie wygrali. Wróci do Londynu, pożegna się z Harrym, Ronem, Ginny i resztą Weasleyów. Jej życie nie miało już sensu, musiała jak najszybciej je zakończyć. Jej życie było żałosne.

                                                            ***
Jak wam się podoba prolog? Wiem, krótki, ale uwierzcie, że myślałam nad nim tydzień. Aby nie wzbudzić niepotrzebnych komentarzy powiem od razu. Pierwszy akapit nie jest moim całkowitym zdaniem. Nie jestem depresantką. Miał on tylko wzbudzić przygnębiające emocje abyście bardziej wczuli się w sytuację Hermiony. Proszę bardzo o komentarze ;) nawet krótkie, chcę wiedzieć ile osób jest ze mną od początku :)
https://www.wattpad.com/myworks/52846353-dramione-new-future - wersja na Wattpada